Zabrali nam dzieciństwo
Część II
FRAGMENT
A rano szczęk, brzęk, krzyk… wojsko we wsi, Niemcy. Mama krzyczy do niego: Panie, uciekaj
pan bo mnie i dzieci zabiją, uciekaj bo nie wolno nam nocować nikogo! Ale on mówi: Niech się
pani nie boi, nic się pani nie stanie. Mama zaczęła płakać, obcy człowiek, Niemcy we wsi, bała
się. Do dzisiaj pamiętam jak przyszli Niemcy do domu, wśród nich był taki gruby mężczyzna,
koło 50 lat, na piersi miał pełno medali i orderów jakichś. On wszedł, przywitał się z tym
nieznajomym, co u nas spał, usiedli za stołem i po niemiecku zaczęli rozmawiać ze sobą. Mama
już się zorientowała, że ten nieznajomy to szpieg niemiecki był. Oni posiedzieli, coś popisali. A
ten gruby Niemiec w mundurze poprosił mamę, łamaną polszczyzną, żeby mu masła zrobiła
trochę, ale żeby to zrobiła po cichu. Mama mówi, że się nie da po cichu zrobić, tylko w
maselniczce, a ona jazgocze. On się zgodził, mama zrobiła mu to masło. Później siedział u nas trzy dni.
Nasze podwórko szerokie było, na środku wsi, więc do nas przyciągnęli kuchnie
polową, w której coś gotowali. A ten grubszy Niemiec chodził po podwórku, ubrany był w taką
żółtą koszulkę, zapamiętałam to bo gruby był, a ciepło było. Ja wtedy jeszcze miałam dziadka,
staruszka. Temu dziadkowi Niemiec dał litrową butelkę takiego mocno czerwonego napoju,
żeby zaniósł nam, dzieciom.